Wagoniki mieszczą od 30 do 60 osób, a kolejka funkcjonuje przez cały rok. Zatrzymuje się kilkadziesiąt metrów poniżej najwyższej grani Kasprowego – nieopodal stacji meteorologicznej oraz restauracji. Są to najwyżej położone budynki w naszym kraju. Trasa z Kasprowego Wierchu – gdzie wyruszyć dalej? @yogi&ranger a nie przepraszam - wg wiki zaczyna sie od strony zachodniej od Zawratu (choc nie wiem czemu akurat od Zawratu bo droga dalej na Swinice i w sumie az do Przeleczy Swinickiej, nie jest wcale technicznie latwiejsza). Dopiero od Przeleczy do Kasprowego jest spacerek. PKL Kasprowy Wierch, Zakopane, Poland. 7 likes. Od 1936 roku sprawiamy, że Tatry stają się bliższe – turystom, narciarzom i wszystkim sympatykom gór. Na szczycie Kasprowego Wierchu otwieramy zimowe ferie w Małopolsce! Nasz region jest idealnym miejsce na zimowy wypoczynek Z okazji rozpoczynających się zimowych ferii w woj. małopolskim, na świętej górze narciarzy – Kasprowym Wierchu w Tatrach odbyło się spotkanie niejako inicjujące zimową lab dla dzieci z Małopolski. Objednávky vytvoření v období 15.9.-22.9. budou vyráběny od 25.9.2023. děkujeme za pochopení. NOVÉ CENY Využijte naše nové ceny na fotoobrazy od 27.4.2023. Například fotoobraz z vlastní fotografie 60x40cm nyní jen za 384,- s Dph z původní ceny 696,- s Dph. Fotoobraz z fotobanky Adobe Stock již od 450,-s Dph včetně licence. Wyjście na Przełęcz Świnicką od Kasprowego Wierchu przez Beskid i powrót przez Liliowe do Murowańca i przez Halę Gąsienicową i przez Jaworzynkę do Kuźnic ️ ️ ️zdjęcie z 06.03.2022r. a1CrOiX. 302 Suma podejść 489 m Suma zejść 174 m Region Tatry Najwyższy punkt Świnica, 2301 m Punkty GOT 9 GOT Szczegóły Szczegóły punktacji GOT GOT Grupa górska 2 Kasprowy Wierch - Liliowe Tatry Zachodnie 3 Liliowe - Świnicka Przełęcz Tatry Wysokie 4 Świnicka Przełęcz - Świnica Tatry Wysokie 9 suma Zgłoś błąd Drukuj Pobierz GPX Dojedź do początku Przebieg trasy 0:00 h (0 m) Kasprowy Wierch Szczegóły 0:05 h ( km) szlakiem turystycznym czerwonym Szczegóły 0:05 h ( km) Kasprowy Wierch, odejście szlaku czerwonego Szczegóły 0:05 h ( km) szlakiem turystycznym czerwonym Szczegóły 0:10 h ( km) Sucha Przełęcz Szczegóły 0:20 h (1 km) szlakiem turystycznym czerwonym Szczegóły 0:30 h (1 km) szlakiem turystycznym czerwonym Szczegóły 1:00 h ( km) Świnicka Przełęcz Szczegóły 1:00 h ( km) szlakiem turystycznym czerwonym Szczegóły 2:00 h ( km) Pod Świnicą Szczegóły 0:05 h (28 m) szlakiem turystycznym czerwonym Szczegóły Korzystając z dobrej jesiennej pogody mimo końcówki listopada postanowiłem pożegnać się z Tatrami przed zimą i ponownie wejść na Świnicę. Miał to być już trzeci raz, ale nigdy o takiej porze roku. Przekonałem się niedawno, że nawet listopadową porą w Tatrach Wysokich potrafi być pięknie. Tym razem znowu się to potwierdziło, wszędzie niskie chmury a w Tatrach super pogoda i bycie ponad chmurami. Jako, że to był weekend ostatkowy trochę ciężko było wstać, więc postanowiłem nadrobić czas i wyjechać kolejką na Kasprowy Wierch. W końcu nie robi się tego na co dzień. W tym terminie jest to bezstresowe, po prostu wsiada się do kolejki z samego rana i jedzie na górę. Bez stania w kolejce do kolejki, od razu pierwszym kursem. Dzięki temu już po 9 rano byłem na szczycie Kasprowego i powoli ciesząc się cudnymi widokami przemieszczałem się głównym grzbietem w stronę Świnicy. A było na co patrzeć. Prawie cała Orla Perć jak na dłoni, Krywań w pełnej krasie, Tatry Zachodnie w pięknych jesiennych wciąż kolorkach, a w oddali, za Tatrami białe jak mleko chmury, w ciągu dnia wdzierające się w tatrzańskie doliny, ciągnące się, aż po wysepki szczytów Niżnych Tatr. Już przy wejściu na Beskid czekała pierwsza niespodzianka w postaci stada kozic spokojnie pasącego się na zboczach i nic nie robiącego sobie z dość licznych tego dnia turystów. Zdziwiło mnie, że aż tylu amatorów wspinaczki postanowiło tego listopadowego dnia zdobyć wierzchołek Świnicy. W sumie spotkałem ich na całej drodze chyba z pięćdziesiąt. Szedłem powoli robiąc mnóstwo fotek, gdyż oko nie mogło nacieszyć się otaczającym pięknem i chciałem utrwalić te niezapomniane widoki na zawsze. Wiele z nich możemy obejrzeć teraz w galerii. Dziś nic miało nie być na siłę, albo w pospiechu. Zdobyłem Beskid, przeszedłem przez Liliowe i przetrawersowałem Skrajną i Pośrednią Turnie dochodząc na Świnicką Przełęcz. Tutaj wielu turystów, którzy wyjechali kolejką zaczęło schodzić na dół, albo zawracać. Zejście na dół do Długiego Stawu było zalodzone i niebezpieczne. Ja poszedłem dalej południowymi stokami, jak szlak prowadzi w kierunku szczytu. Napotkani turyści raportowali, że nie ma trudności na szlaku, nie licząc kilku zaśnieżonych miejsc, które dało się obejść. Wejście na Świnicę nie nastręczyło tak naprawdę żadnych trudności. Widoki z góry były fantastyczne na wszystkie strony świata, wspaniale prezentował się kontrast między pobielonymi szczytami Tatr Wysokich, a wciąż jesiennymi kolorami Tatr Zachodnich, zwłaszcza ciepłymi barwami Czerwonych Wierchów. Na szczyt wyszedł nawet Holender w adidasach, będący ze znajomymi z USA na urlopie w Polsce. Byli też Słowacy, więc towarzystwo niespodziewanie międzynarodowe. Szczyty Tatr te bliskie i te dalsze były jak na dłoni,a w oddali widać było nawet wysepki na morzu chmur, jak Pilsko, Babia Góra, Turbacz, Trzy Korony, czy kulminacje Niżnych Tatr. Wejście na sam wierzchołek ułatwia nowe żelastwo w postaci łańcuchów i klamer, dawniej brakowało ich tuż pod szczytem, teraz każdy wprawny człowiek da sobie radę. Trudniejsze jest zejście ze Świnicy w stronę Zawratu, tutaj więcej jest trudnych kominków, ale wszystkie dobrze ubezpieczone. Szlak na przełęcz także nie był praktycznie zaśnieżony, więc dało się zejść bezstresowo. Po tej stronie wierzchołka wspaniale wygląda zwłaszcza Zadni Staw Polski i Liptowskie Mury. Sprawnie i szybko zeszedłem na Zawrat, a tam czekała kolejna niespodzianka. Tym razem byli to kursanci z kursu wspinaczkowego wraz z instruktorem, którzy tam mieli swoje zajęcia. Od nich dowiedziałem się, że zejście z przełęczy w stronę Doliny Gąsienicowej jest mocno zalodzone i miejscami pod śniegiem. Miałem więc okazję założyć raki, które nosiłem cały dzień, bo spodziewałem się bardziej zimowych warunków w górach. Tutaj rzeczywiście zejście bez nich byłoby zbyt ryzykowne i wszyscy bez nich schodzili do „Piątki”. Kursanci także schodzili do Murowańca, ale przepuścili mnie przodem, gdyż sami powiązali się linami. Muszę przyznać, że emocji przy schodzeniu w dół nie brakowało, wiele fragmentów Zawratowego Żlebu było zalodzone, a gdzieniegdzie łańcuchy znajdowały się pod śniegiem. Bez raków na pewno bym się nie odważył, bo po co ryzykować bez potrzeby. W dole minąłem Zmarzły Staw, oczywiście skuty lodem, zresztą wiele mniejszych stawów było już pod lodem. Trochę się wlokłem ciesząc się każdym miejscem, które ponownie udało mi się odwiedzić. Mój plan dotarcia na zachód słońca na przełęcz między Kopami się więc nie powiódł, musiałem zatem cieszyć się nim nad Czarnym Stawem Gąsienicowym. Zresztą zrobiło tak wielu ludzi. Do schroniska dotarłem już po ciemku. I napisze wam, że w końcu po wielu latach udało się mi wejść, spokojnie siąść i zamówić jedzenie bez czekania i szukania miejsca przy stole. W lecie to graniczy z cudem, trzeba było wybrać się tu dopiero w listopadzie. Końcowe zejście z Murowańca do Kuźnic odbyło się już przy świetle czołówki przez Boczań w towarzystwie fajnych chłopaków ze Śląska, których pozdrawiam. Niespodzianką było spotkanie zawodowego fotografa na przełęczy między Kopami, który ze statywu robił nocne ujęcia Giewontu, a wcześniej zachodu słońca. Dodam tylko, że towarzyszyli mi w tej cudownej wędrówce Amelka i Daniel. Na koniec zapraszam do obejrzenia fotorelacji z wyprawy, bo naprawdę jest na co popatrzeć. A graficzny obraz pokonanej trasy znajdziecie jak zwykle tutaj. Zagłosujcie też w ankiecie. Z górskim pozdrowieniem Marcogor Loading ... Świnica liczy sobie 2301 m Mimo iż leży na granicy Polski i Słowacji, dostać się tu można jedynie od strony polskiej. Teoretycznie szlak prowadzi od Zawratu lub od Kasprowego Wierchu. Przyjmując zatem te założenia i kryteria,, Świnica jest najwyższą górą położoną choć nie w części na terenie Polski, ale na którą można wejść obierając szlak jedynie od strony polskiej – od strony słowackiej takowych nie ma. fot. baza zdjęć PG- Świnica, autor - Małgorzata Juraś Generalnie rzecz biorąc, wejście na Świnicę od strony Kasprowego to bardzo popularny szlak turystyczny (przyczynia się do tego lokalizacja w pobliżu kolejki). Stąd bardzo często na wąskich przejściach z ułatwieniami (łańcuchy, klamry) powstają długie zatory – szczególnie w okolicach końcowego wejścia na szczyt. Ten jednak popularny szlak na odcinku Świnicka Przełęcz – Świnica, od 20 sierpnia jest zamknięty na okres 3 dni. Powód – prace remontowe. Decyzja TPN oznacza, że przez najbliższy czas Świnica nie będzie w ogóle dostępna. Przypomnijmy, że od pamiętnego obrywu skalnego na Niebieskiej Turni, szlak Zawrat – Świnica ze względów bezpieczeństwa jest już od dawna zamknięty – wszyscy z niecierpliwością czekają aż „matka natura” rozwiąże problem oberwanych mas skalnych w sposób naturalny i odcinek ten na powrót stanie się otwarty dla ruchu turystycznego. Bartek Michalak Źródła: (ogólnie). Szczegóły Nadrzędna kategoria: Ze szlaku Kategoria: Polska Utworzono: 20 sierpień 2020 pieszy czerwony Jest to dłuższy wariant zdobycia Trzydniowiańskiego Wierchu. Trasa prosta z pięknymi widokami, przez pierwszą godzinę pokrywa się ze Szlakiem Papieskim upamiętniającym wędrówkę Jana Pawła II w trakcie pielgrzymki do Polski w 1983 roku. O trasie: Szlak rozpoczyna się przy schronisku PTTK na Polanie Chochołowskiej, podąża kilkaset metrów w dół polany, skręca w prawo przekraczając Chochołowski Potoki i biegnie wzdłuż niego. Gdy Dolina Chochołowska rozwidla się na Dolinę Wyżnią Chochołowską i Dolinę Jarząbczą odbijamy w tą drugą. Idąc wzdłuż Jarząbczego Potoku płaskim terenem, przechodzimy przez Wyżnią Jarząbczą Polanę i docieramy do Jarząbczych Szałasisk. Ten odcinek serwuje nam piękne widoki doliny i wzniesienia Jarząbczego Wierchu (2137 m W dalszej części szlak przekracza Jarząbczy Potok i trasa zwiększa nachylenie gdy zakosem wchodzimy na górę polany i wkraczamy do lasu. U jego schyłku przzecinamy potok Szeroki Żleb i docieramy do Wielkiego Przysłopu. Idąc dalej wkraczamy w piętro kosodrzewiny. Zataczamy zakole po zboczu przechodząc w poprzek kilku żlebów, by dotrzeć na grzędę Pośredniej Kopy. Na koniec niedługie ale strome podejście po zboczu z widokami na Wołowiec. Ostatnie metry wiodą nieco łagodniejszym podejściem. Całkowity czas przejścia zajmuje ok. 2h 20 min. Ze swym rozległym, trawiastym wierzchołkiem Trzydniowiański Wierch (1758 m stanowi świetny punkt wypoczynkowy oraz widokowy, z którego można podziwiać Kominiarski Wierch, grzbiet Ornaku, Starobociański, Kończysty i Jarząbczy Wierch, Łopatę, Rohacz Ostry, Wołowiec, Osobitą i Bobrowiec. I nadszedł ten dzień! Świnica czeka. Było wiele wątpliwości, rozterek, myśli czy dam radę, analizowanie szlaków i oglądanie zdjęć ale kto nie próbuje… Ruszyliśmy z Kasprowego – wyjeżdżając kolejką (więc trochę poszliśmy na łatwiznę) ale mieliśmy ograniczony czas, a poza tym mięśnie po wędrówce dzień wcześniej [o której możecie przeczytać tutaj] jeszcze się nie zregenerowały. Droga prosta – dosłownie. Idziemy czerwonym szlakiem (skręcając z kolejki w lewo) wprost na Świnicę. Mijamy Beskid, Liliowe i docieramy na Świnicką Przełęcz. Tutaj doskonale widać ogrom szczytu. Stoimy nieco w dole, a nad nami pręży się Świnica. Rzut okiem co nas czeka i idziemy ostro w górę. Początkowo do pokonania wysokie stopnie skalne, ale potem droga nieco łagodnieje i są momenty zupełnie płaskie. Oczywiście pojawiają się też łańcuchy – czasami pomagają przy wspinaczce, czasami asekurują przy wąskich przejściach. Dopisywała nam pogoda ale też i ruch na szlaku – było praktycznie pusto, co “na łańcuchach” jest ogromnym plusem. Nie wyobrażam sobie tam kolejek, przepuszczania się i trzymania łańcucha jednocześnie przez kilka osób. To samo tyczy się pogody – łatwo poślizgnąć się na suchych kamieniach, a co dopiero podczas deszczu. Byłam tak podekscytowana tym gdzie jestem, że nawet nie miałam głowy do robienia zdjęć. Odetchnęłam dopiero na szczycie, chociaż perspektywa schodzenia spowodowała jeszcze większy stres niż wchodzenie. Niby jestem ale już chcę schodzić, niby ładne widoki ale co tam panoramy skoro pojawia się pytanie “Jak ja stąd zejdę?”. No i tak ta Świnica trochę mi umknęła i dobrze, że mam jakieś zdjęcia bo przynajmniej dzięki nim wiem, że tam była;) Przy schodzeniu był już nieco większy ruch i w każdym eksponowanym miejscu robiły się kolejki. W głowie miałam tylko jedno “Jak dobrze, że ja już schodzę”. Dodatkowo nad szczytem zaczęły głębić się chmury więc nie wiem czy wszyscy mieli tak ładne widoki, jak my. Szłam i zastanawiałam się czego się spodziewałam, a co dostałam. Strach ma wielkie oczy. Nie było, aż tak trudno, jak to niektórzy opisywali. Fakt – to nie jest łatwa trasa i chyba nie powinno się ją porównywać do łańcuchów wokół Giewontu bo to jednak inny stopień asekuracji. Żałowałam tylko jednego – nie wzięłam rękawiczek. Łańcuchy zimne, brudne, czasami obijałam dłonią o skały. Nie było łatwo ale dałam radę bez większych problemów. Tutaj chyba większą robotę robi głowa niż nogi. Bardziej liczy się nastawienie i zdrowy rozsądek, niż siła mięśni. Cały stres zszedł w momencie postawienia nogi na Przełęczy Świnickiej, ale nie oznaczało to końca naszej wędrówki. Teraz wracaliśmy na Liliowe i zielonym szlakiem odbiliśmy do Doliny Gąsienicowej. Stres i zmęczenie zrobiły swoje. Droga choć łatwa ciągnęła się w nieskończoność, aż pod samym Murowańcem pomyliliśmy ścieżki i zamiast do Schroniska skręciliśmy na Czarny Staw Gąsienicowy. Te kilkanaście dodatkowych metrów nie przysporzyło uśmiechów bo myśleliśmy tylko o dobrym obiedzie i odpoczynku. O dziwo w Schronisku tłumów nie było, ale czekanie godzinę na moje knedle ze śliwkami było, jak gwóźdź do trumny. Perspektywa jeszcze przynajmniej 1,5 godz wędrówki i powrót z Zakopanego do domu nie cieszyło. No ale nie było co narzekać. Za plecami prężyła się zdobyta Świnica więc duma rozpierała;) Ostatnie kilometry niebieskim szlakiem z Przełęczy Między Kopami do Kuźnic wkurzały coraz bardziej. Bolały mnie kolana, stopy, ogólnie chyba wszystko i chciałam już siedzieć w samochodzie. Nawet perspektywa korków przy wyjeździe ze stolicy Tatr nie robiła na mnie wrażenia. Wbrew pozorom nie przeszliśmy dużo, bo “tylko” 12 km, ale czasowo to prawie 8 godz. Jestem dumna, Orla Perć “liźnięta” po raz drugi, może kiedyś uda przejść się całą.

wejscie na swinice od kasprowego wierchu